Po co Duńczykom iPad?

Po co Duńczykom iPad?

Przełom sierpnia i września to czas na pospieszne kupowanie zeszytów szkolnych lub wakacyjny wyjazd. Ja spakowałam walizkę, z którą obrałam kierunek: Dania. 9 dni, trzy miejsca. A na początek pełen udanych widoków lot samolotem trwający niewiele ponad godzinę. Tak to wygląda w liczbach, a w faktach?

I o co właściwie chodzi z tym iPadem?

Już w samolocie zaczęłam notować wrażenia o nowej wyprawie, bazując jeszcze jedynie na przewodnikach podróżniczych wyjaśniających, jacy są Duńczycy. Zapisałam sobie, że humor mają podobno powściągliwy, a na lunch lubią jeść kanapki.

Faceci to natomiast istne ideały, bo rano zawsze biegają po świeże bułeczki!

Zmartwiło mnie duńskie uwielbienie punktualności, ale zrozumieniem wypełniło przekonanie, że aby się dogadać, trzeba usiąść.

Teoria jedno, a własne obserwacje drugie. Rano, żeby mieć siłę, by bacznie się rozglądać, zjechałam windą na śniadanie. Bułeczki faktycznie świeże, ser dobry, przydałoby się czymś przepić. Znalazłam kuchenny blat, w nim kratkę wypijającą rozlany napój, metalowy kran i iPada.

Tak, iPad służy w Danii do wypełniania szklanki idealnie obliczoną ilością soku lub wody. Dotykowy KLIK i możemy zapatrzyć się w dal, bo iPad zrobi swoje.

Ta sama sytuacja powtórzyła się w kilku miejscach, więc potraktowałam to jako normę, a nie absolutnie szokującą poranną ciekawostkę.

Po co Duńczykom iPad

Po co Duńczykom iPad

W notatniku pod hasłem Co mnie w Danii zaskoczyło? zapisałam jeszcze:

CENY
Jest drogo. Pewnie to kwestia wysokich podatków. Bilet na lokalny autobus przejeżdżający około 30 km potrafi kosztować 60 DKK (1 DKK = 0,57 zł), znaczek pocztowy na jedną kartkę 23 DKK, a woda czy sok w pojemności około 0,7 l to koszt 25 DKK. Tańsze od wody jest piwo, które w szklanej butelce w muzeum Carlsberga kosztuje 10 DKK (pojemność 0,3 l ).

Bardzo często też zdarza się, że w sklepach nie wydaje się „groszy”, a cena jest zaokrąglana nawet na paragonie.

WODA
Ale wody tak naprawdę kupować nie musimy. Wszędzie zdatna do picia jest ta z kranu.

BARDZO TŁUSTE JEDZENIE
Nawet cheeseburgery w McDonaldzie są bardziej tłuste. Widać to zarówno po papierze, w który są zapakowane, jak i po wnętrzu kanapki. Jednak nie są w stanie pod względem tłuszczu dorównać lokalnej pizzy w Billund, która pod żadnym względem nie była dietetyczna.

Uwielbienie do tłustego jedzenia można przedstawić na przykładzie budki z Hot-Dogami, która ledwo zaparkowała i otworzyła okienko, przyciągnęła wiele głodnych osób. W dodatku – była to jedna z wielu budek z Hot-Dogami w centrum Kopenhagi.

budka z hot dogami

DUŃCZYCY LUBIĄ BIEGAĆ
Skoro już wspomniałam o tłustym jedzeniu, to mam też coś na usprawiedliwienie. Bardzo często spotykałam grupy, duety lub pojedynczych biegaczy.

OCHRONA ŚRODOWISKA
W łazienkach hotelowych znajdują się informacje, że jeśli życzymy sobie wymiany ręcznika, musimy go zostawić w odpowiednim miejscu (np. na umywalce). Jeśli nie, to pomagamy chronić środowisko, a hotel ma mniej prania.

LUDZIE SĄ UPRZEJMI
Nie wiem, czy to powinno się znaleźć pod hasłem „co mnie zaskoczyło”, ale warto podreślić, że można się w Danii dogadać i liczyć na zrozumienie rozterek turysty mylącego autobusy.

I na koniec:
KIOSK TO PO DUŃSKU TEŻ KIOSK

chopin airport

Kopenhaga lotnisko

Kopenhaga lotnisko

Kopenhaga hovedbanegard

Jernbane cafee